Pasja stała się pracą - historia Marty
Wiesz, że do niedawna wydawało mi się, że praca kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat w jednym zawodzie musi być mega nudna? Jakiś czas temu poznałam kobietę, która swoim zaangażowaniem w temat i ciągłym rozwojem udowadnia, że wcale tak nie musi być. Poznajcie Martę Kotusiewicz - znaną na fb jako Ciało bez stresu (link).
Marta to fizjoterapeutka, poznałam ją szukając terapeuty, pod okiem którego będę mogła wzmocnić mięśnie kręgosłupa. W gabinecie u Marty znajdziecie klasyczną leżankę, w obecnej chwili kojarzącą mi się tylko z chwilową ulgą w bólu napięciowym. Za to wystarczy zrobić jeszcze parę kroków a Twoim oczom ukaże się salka do ćwiczeń, z piłką, gumami, rowerkiem, drabinką itp.
Co robię u Marty? Ćwiczę, a każde ćwiczenie jest dobrane do stanu, w którym aktualnie się znajduję. Mam migrenę? Na to też znajdzie się rada. Marta nie traktuje pacjenta przez pryzmat diagnozy, z którą przychodzi. Potraktuje Cię jak człowieka,który czasem jest w stanie wykonać wszystkie ćwiczenia, ale zdarzają mu się dolegliwości, jak na przykład uszkodzenie ręki, a wtedy dostosowuje plan pod Ciebie. Poznajcie Martę:
Od kiedy wiedziałaś, że chcesz być fizjoterapeutką?
Mniej więcej od 12 roku życia wiedziałam że będę rehabilitantem.
Coś się wtedy wydarzyło, co miało wpływ na tę decyzję?
Nie było żadnej historii rodzinnej?
Nie, nic z tych rzeczy.
Ja po prostu wiedziałam. Cała rodzina zajmuje się zupełnie czymś innym, ja stwierdziłam, że na pewno nie będę robiła tego, co oni.
Wiedziałam na pewno, że nie będę sportowcem, bynajmniej zawodowym, nie będę zdobywała mistrzostw ani tytułów, ale na pewno będę się zajmowała ruchem. Będę nauczycielem albo rehabilitantem.
Rodzice uszanowali Twoją decyzję? Wspierali cię w tym wyborze?
Może inaczej… Nie przeszkadzali (śmiech). Nie powiem żeby byli szczęśliwi, ale nie przeszkadzało im to.
Miałaś, bądź masz momenty wątpliwości teraz, kiedy wykonujesz ten zawód?
Wątpliwości pojawiają się regularnie - na tym polega życie. Dotyczą różnych kwestii - od takich czysto finansowych, czy to w ogóle ma sens, czy się opłaca. Do kwestii czysto zawodowych - czy chcę pracować u kogoś, czy na własny rachunek. Z kim chcę pracować - czy z dziećmi, czy z dorosłymi. Także w zależności od etapu w życiu, takie pojawiają się wątpliwości. Na jakim jestem etapie osobiście, tak kształtują się też wybory zawodowe. To chyba tak u każdego jest.
Praca fizjoterapeuty - nudna czy ciekawa?
(śmiech) No na tym etapie, w którym się znajduję, na pewno jest ciekawa.
Z kim do tej pory pracowałaś? Z jakimi pacjentami?
To co na pewno mogę powiedzieć, to że pracuję z pacjentami dorosłymi. Aczkolwiek zdarza mi się praca z dziećmi. Bardziej bym powiedziała, że wybieram nie te osoby, którym ta rehabilitacja jest jak gdyby narzucona, tylko takie, które przychodzą do mnie same, bo chcą się usprawniać. Myślę, że to istotne. To jest nawet główny powód, przez który nie pracuję w NFZ, ani w żadnej przychodni, ani z małymi dziećmi przy gimnastyce korekcyjnej. Pracuję tylko z osobami dorosłymi, prywatnie - są to osoby, które same do mnie przychodzą, bo chcą.
Co Ci przynosi najwięcej satysfakcji w pracy? Kiedy czujesz się spełniona?
O kurczę.. Na pewno największą satysfakcją jest postęp pacjenta/klienta. Jeżeli on pozbywa się objawów, z którymi przeszedł albo zdrowieje, albo czuje się lepiej, wtedy zdecydowanie jest to satysfakcjonujące również dla mnie. Satysfakcjonujące jest także jak pacjenci mnie sobie polecają, to jest takie łechtanie ego.
Wymiar finansowy, myślę że też ma znaczenie, ale nie aż takie jak jakieś drobne gesty. To jest też bardzo sympatyczne i fajne.
Możesz podać przykład takiego gestu?
To są takie różne drobne gesty, od prostego polecenia w miłych słowach - bo koleżanka powiedziała (...), poprzez zaproszenia na konferencję - bo pomyślałam o tobie(…), albo a może byś przyjechała, coś powiedzieć, bo na pewno lepiej trafisz do kobiet, niż ja. To takie drobiazgi, niby.
Gdybyś miała wybrać jeden obszar pracy, który przynosi Ci najwięcej satysfakcji? W ostatnim czasie.
Myślę, że najwięcej wymiernych efektów w fizjoterapii okołoporodowej. Pracuję z kobietami w ciąży i to jest naprawdę fajna sprawa. Tym bardziej, że jest to pewien proces “od, do”, więc nie trudno tutaj o szczęśliwe zakończenie. Natomiast, to też tak nie do końca jest, że któryś konkretny dział daje mi satysfakcję, z racji na to że człowiek nie jest jednopłaszczyznowy. I często pacjent, który jest pacjentem ortopedycznym, będzie też np. pacjentem uroginekologicznym. Pacjentka neurologiczna może być też okołoporodowa. Myślę, że tak trzeba na to spojrzeć, bo fizjoterapia jest wielowymiarowa/ wielopłaszczyznowa i tutaj zawsze jest “coś jeszcze”. Człowiek, który ma tylko jedną przypadłość, raczej z nią przetrwa - w ten, czy inny sposób, zaczynamy szukać pomocy, kiedy robi się tego za dużo i nie jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić.
Także, nie da się wskazać jednego rodzaju fizjoterapii, ale też tak ogólnie pracy z pacjentem. Po prostu lubię swoją pracę i nie zastanawiam się nad takimi aspektami, który obszar mnie najbardziej satysfakcjonuje…Każda osoba, która przychodzi jest inna, i czegoś mnie uczy i szukam jakiegoś rozwiązania, czasami muszę poszukać metody, którą będę z nim pracowała, a czasami sposobu nauczania zmiany nawyków. Grzebię się tak naprawdę w metodach czysto pedagogicznych, przez metody fizjoterapeutyczne, przez elementy psychologii i szukam i kombinuję.
Sam ten proces jest świetny - dla mnie, zawodowo. Natomiast staram się z tych wszystkich wybrać to, co jest najlepsze dla pacjenta, no i widzę, czy skutkuje, czy nie.
Skąd u CIebie tyle specjalizacji, szkoleń?
Jak się tą przygodę wymyśliło w wieku lat 12, to trzeba było jakoś to rozpocząć, kształtować sobie tę ścieżkę. Od takich rzeczy związanych ze sportem, z wysiłkiem, z kształtowanie siebie - fizycznie i też walka po drodze z różnymi przypadłościami, z nadwagą, z jakimiś różnymi stanami emocjonalnymi, myślę że od tego się zaczyna. Szukasz jakiegoś rozwiązania dla siebie będąc nastolatkiem, później na studiach, wybierasz kierunek studiów i się okazuje, że to jest trochę za mało niż byś chciała, więc szukasz dalej. Potem jesteś na szkoleniu, po to by usłyszeć jakieś dwa zdania, żeby szukać znowu, zgłębić temat. Po to tylko żeby po czterech, czy pięciu szkoleniach stwierdzić - nie to jednak nie jest dla mnie, muszę poszukać czegoś innego. Przy czym to jest też tak, że nigdy nie wybrałam szkolenia, które nie było mi potrzebne, jak gdyby wybory wynikały z określonej potrzeby. Na przykład pracowałam z pewną grupą ludzi, więc chciałam się dowiedzieć w tym temacie jak najwięcej. W ten sposób zrobiłam trochę szkoleń z masażu, z terapii neurologicznej, bo pracowałam z dziećmi z chorobami nerwowo - mięśniowymi. Później zrobiłam trochę więcej szkoleń z różnych form prowadzenia zajęć grupowych, bo pracowałam w ośrodku odnowy biologicznej. Zrobiłam też wtedy szkolenie, dosyć duże szkolenie instruktora fitness - nowoczesne formy gimnastyki, bo mnie to zafascynowało, stwierdziłam dlaczego by nie, ale też zawsze wiedziałam że będą to też formy gimnastyki prozdrowotnej. Chciałam taki romans zrobić z medical fitness, który się zresztą udał.
To wszystko to była wspaniała przygoda przede wszystkim. Bardzo fajny styl życia, wspaniali ludzie, którzy też czegoś uczą po drodze. Każdy człowiek coś wnosi do życia, wręcz mam wrażenie, że nikt się nie pojawia w życiu tak bez powodu. Ktoś stanie ci na drodze tylko po to by zadać ci jedno pytanie i znowu uruchamiasz całą tą maszynę by znaleźć odpowiedź.
Wow, było tego naprawdę sporo, różne obszary i specjalizacje. Obecnie prowadzisz swój gabinet na Tansmana w Łodzi. Decyzja o jego założeniu była łatwa?
Nie, nie była łatwa. To już jest moja druga działalność. Mój obecny gabinet, w lokalizacji na Tansmana ma już trzy lata. Wcześniej pracowałam w wynajętych gabinetach, ale w innych w placówkach medycznym. Natomiast to, że ograniczyłam się w końcu do jednego miejsca wynikało z sytuacji rodzinnej. Kurczę nawet nie wiem od czego zacząć… Bo to jest tak, jak kończysz studia, to marzysz o swojej pierwszej pracy. Nieliczne osoby chcą od razu zakładać firmę, raczej na początku chcemy się gdzieś zahaczyć. Pracowałam u kogoś przez długi, długi czas, bo nie jestem też taką osobą, która popracuje 2 lata i zmienia, tylko też angażuję się bardzo w swoją pracę. W firmie, z której wyszłam, byłam prawie 14 lat, więc to jest naprawdę dosyć długi czas. Miałam okazję ją kształtować, patrzeć jak się rozwija, więc była to naprawdę wspaniała szkoła życia. Wielu fajnych ludzi tam spotkałam, różnych freaków, nie freaków i takich, którzy założyli własne działalności. Do dziś utrzymujemy wszyscy kontakty. Mogłam dzięki takiej pracy na etacie poznać własne ograniczenia, co było bardzo ważne. Pracując na etat założyłam swoją pierwszą działalność, którą prowadziłam 3 lata.
Czy ona się czymś różniła od twojej obecnej działalności?
Była bardziej szkoleniowa, prowadziłam szkolenia dla instruktorów fitnessu, terapeutów też, ale bardziej w formach prozdrowotnych. Byłam nauczycielem masażu przed dłuższy czas - całkiem przyjemne zajęcia, naprawdę. Zresztą uwielbiałam masaż, odnowę biologiczną, SPA, więc to było naprawdę super. To był też czas, kiedy intensywnie współpracowałam z ośrodkami SPA, będąc też na etacie. Nie miałam jeszcze wtedy rodziny, prowadziłam działalność i łączyłam to z pracą na etacie - wpadłam w pracoholizm, pochłonęło mnie to bez reszty, pasowało mi, że byłam niezależna, jak chciałam to pracowałam od świtu do nocy. Wszystko mi się wtedy podobało.
Było dobrze, do czasu… Gdy pracowałam na etacie nie miałam pełnych obciążeń finansowych wynikających z prowadzenia działalności, ale w pewnym momencie zrobiło się tego za dużo. Stwierdziłam że zrezygnuję z pracy na etacie, bo w sumie dobrze sobie radzę tutaj. Przeszłam wtedy całkowicie na swoje, korzystałam ze zniżek dla osób z pierwszą działalnością, kiedy skończyły mi się zniżki to się przestraszyłam. Wzrosły koszty prowadzenia działalności, teraz z perspektywy czasu tak sobie myślę że to nie stanowiło jeszcze żadnego wyzwania, naprawdę żadnego. Wtedy stwierdziłam że może warto by było poszukać męża i rodzinę założyć (śmiech). Może jednak warto tego etatu znowu poszukać… Zamknęłam działalność i wróciłam na etat, zupełnie bez powodu, bo naprawdę nieźle mi szło. Powód był bardziej mentalny, chodziło też, żeby sprostać pewnym wymaganiom, trudno mi powiedzieć czyje to były wymagania. Byłam niezależna, ale wmawiałam sobie, że powinna tak zrobić, bo rodzina, bo to, bo tamto. Takie były moje lęki i obawy, i że tak będzie bezpieczniej. Tę drugą firmę założyłam kiedy już miałam rodzinę, dzieci - to dopiero było wyzwanie.
Co dodało Ci odwagi, że postanowiłaś spróbować jeszcze raz?
Okoliczności - kiedy wróciłam do pracy na etat zmieniły się okoliczności, doszły nowe osoby, pojawił się nowy szef. Na pewne rzeczy też już nie mogłam się zgodzić, chodziło o różne rzeczy, w tym o dyspozycyjność. Stwierdziłam, że muszę sama zarządzać czasem, i mieć go przede wszystkim dla dzieci, dla męża. To był koniec pewnego etapu w życiu, i miałam w planach założyć gabinet. Pierwszy miał 3 lokalizacje w Łodzi, dojeżdżałam też do pacjentów. Co po jakimś czasie stało się męczące. Jak dzieci poszły do szkoły pomyślałam, że będą mnie jeszcze bardziej potrzebować, muszę być jeszcze bliżej. W końcu ograniczyłam się do jednego miejsca. Pandemia to też trochę wymusiła, ale jestem zadowolona.
I jak? Ty także jesteś w szoku? Rozmowa z Martą otworzyła mi oczy na to, ile jest obszarów do rozwoju w obrębie jednego zawodu. Do tej pory praca w jednym zawodzie kojarzyła mi się raczej z powtarzalnymi czynnościami, teraz zaczynam dostrzegać nieograniczone pole do nauki. W zasadzie wszystko zależy od naszego nastawienia - jeśli ciągnie nas do czegoś, to zgłębimy temat na wszelkie możliwe sposoby, bo ciekawość wygra,
Niebawem opublikuję drugą część tego wywiadu, w której skupimy się na tematach czysto związanych z zawodem fizjoterapeuty. Dowiesz się z niego, w jaki sposób szukać fizjoterapeuty, i jak go zweryfikować, jak gabinet świadczy o metodach, którymi będzie posługiwał się fizjoterapeuta i wiele więcej.
Daj znać w komentarzu, czy ten wywiad Ci się podobał!
Comments